Odkrywanie ścieżek na nowo – czyli 2 wypady na Szyndzielnie
Od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie wyjście na rower jednak w innym wymiarze niż zawsze. Chciałem poprostu zrobić sobie rowerową wycieczkę.
Pierwsze podejście.
Jak to zawsze bywa przy planowaniu wycieczek: trzeba wybrać gdzie jechać by było fajnie. Tym razem na pomoc przyszedł Piotrek z Wysokiej Kadencji, z którym od jakiegoś dobrych tygodni planowaliśmy gdzieś pojechać dalej niż na Kozią Górę. Plan mieliśmy jasny -> Dębowiec ->Szyndzielnia ->Klimczok ->Błatnia-> zjazd Harcerskim do Jaworza. Wiadomo jak to z planami bywa: wszystko weryfikuję się w trakcie jazdy 😀 Spotkać mieliśmy się na parkingu pod Dębowcem by wspólnie wyruszyć do góry. Ja wyruszyłem od siebie z domu, Piotrek od siebie. Od jakiegoś czasu miałem problem z systemem bezdętkowym i akurat w jak najbardziej nie oczekiwanym momencie, system postanowił zaprotestować. Na szczęście pod Dębowcem. „Szybkie” założenie dętki w Klon-Ski. Pierwsza modyfikacja planu : spotykamy się w schronisku na Dębowcu a nie na dolne.
Z Dębowca klasycznie wyruszyliśmy czerwonym szlakiem na samą Szyndzielnie. Tak dobrze nam się szło, że zrobiłem PR wyjścia na górę 🙂
Gdy dotarliśmy na Szynkę nastąpiła kolejna modyfikacja planu 😀 Zbyt późno każdy z nas wyruszył z domów, wymiana dętki (skończyły się akurat i musiałem poczekać na dostarczenie nowych) plus wyjście na szczyt zajęło nam trochę więcej niż planowaliśmy.
Szybkie popatrzenie na trailforksa i wybór padł Borsuka. Osobiście jechałem go tylko w dolnym odcinku przy okazji Pucharu Bimbru. Wiadomo jak to bywa jesienią, wszędzie pełno liści oraz wywróconych drzew. Kilkakrotnie byliśmy zmuszeni zatrzymywać się i przeprowadzać rowery przez drzewa. Raz nawet musieliśmy objechać kawałek trasy bo było na tyle dużo zwalonych drzew, że innej opcji nie było.
Sama trasa bardzo mi się spodobała i na pewno będzie jedną z pierwszych, które będę chciał odwiedzić w dogodnych warunkach.
Sam zjazd zajął na dużo więcej czasu niż powinien ale delektowaliśmy się widokami oraz problemami (wyżej wymienione).
Oczywiście jak coś fajnie idzie to coś musi się zepsuć 🙂 Kolejny problem z dętką, kapeć w dolnej części spowodował kolejną modyfikacją planu. Ja zakończyłem „rowerowanie” na parkingu przy Zaporze w Wapienicy a Piotrek pojechał dalej. Na szczęście Łukasz poratował mnie transportem powrotnym do domu i nie musiałem „butować” dodatkowych 7km. Przez ten cały dzień zrobiłem 16km przez co 3/4 było pod górkę. Na pewno jeszcze nieraz wybiorę się na Borsuka bo ta trasa moim zdaniem ma bardzo duży potencjał.
Podejście drugie.
Tym razem postanowiłem się wybrać z Tomkiem na Szyndzielnię x2. Plan był wyruszyć z samego rana by objechać 2 razy. Na pierwszy strzał mieliśmy zrobić Dziabara i Dębowiec. Drugi zjazd to Borsuk. Wiadomo jak to z planami, wyruszyliśmy z drobną obsuwą. Klasycznie z domu asfaltem pod Dębowiec, przerwa w Klon-Ski tym razem na 2 śniadanie. Z parkingu przez stok narciarski do schroniska a dalej już czerwonym szlakiem na szczyt. Po godzinie z minutami dotarliśmy do bramki startowej na Dziabarze. Szybkie przygotowanie i w dół.
Dziabar jak to Dziabar 🙂 trasa, która nie jest łatwa ale też nie jest jakoś super trudna (oprócz kilku elementów). Zjechaliśmy ją w miarę spokojnie w przyzwoitym czasie. Na pewno nie na raz by robić PR 😀 Po Dziabarze przyszedł czas na Dębowiec. Osobiście jechałem pierwszy raz „nowy” początek od Cybernioka.
Nie ma co ukrywać widok z Cybernioka jest mega. Sam początek jakoś szału nie robi ale jednak widok wynagradza ciut podjazdu.
Z racji, że Tomek jechał pierwszy raz Dziabara oraz Dębowiec oraz był to w sumie jego pierwszy poważniejszy wypad na nowym rowerze, byliśmy zmuszeni do kilkunastu przystanków na cały zjeździe.
Sam zjazd bez problemu.
Na samym dole kolejna wizyta w Klon-Ski, tym razem na oranżadkę Bolka i Lolka. Szybkie ustalenie co robimy dalej. Przypomnę: planowaliśmy wyjść jeszcze raz na Szyndzielnię i zjechać Borsuka do Wapienicy. Jak to u nas bywa plany musiały ulec zmianie 🙂 Znowu zbyt późne wyruszenie spowodowało modyfikację planów. Postanowiliśmy wyjść pod schronisko na Dębowcu i ruszyć pod zaporę do Wapienicy. Po dojechaniu do zapory ruszyliśmy w stronę lotniska i do domu. Cała trasa miała ok 27km. Plan był na 35/40 km ale wyszło jak zawsze 😀
Podsumowanie
Obie wyprawy pokazały nam, że plany są ale trzeba umieć je modyfikować 🙂 Wycieczka z Piotrkiem pozwoliła odkryć bardzo fajną trasę a wycieczka z Tomkiem przypomniała mi Dziabara (3 raz go dopiero jechałem) i Dębowiec. Na pewno to nie jest koniec wycieczek w moim wykonaniu. Planujemy odkrywanie nie tylko tras ale również szczytów okolicznych gór.
Zobacz inne wpisy